wtorek, 9 kwietnia 2013

Przypomniał sobie

Kontrolna wizyta u ginekologa, okazuje się, że przyszły tatuś przypomniał sobie o zbliżającym się porodzie.
Ale po co zadzwonić do żony, zapytać sie jak się czuje,czy dziecko jest zdrowe? Przecież łatwiej jest pójść do lekarza i udać biednego, kochającego męża, który źle trafił, a zła żona nie chce mu nic mówić o dziecku.
Ponoć nawet się rozpłakał.Cóż udawanie i kłamstwo ma opanowane do perfekcji.
Poprosił lekarza by zadzwonił do niego gdy urodzi się dziecko.
Cały szacunek dla ginekologa, bo porozmawiał ze mną i nie działał pochopnie, pytał czy wyrażam zgodę na udzielanie mu jakichś informacji.
Jaka była moja odpowiedź? "Niech mój mąż do mnie zadzwoni, a powiem mu o wszystkim."

I znowu nerwy..Jak  można tak bezczelnie kłamać?
Wróciłam i napisałam do "męża ,że gdyby się interesował to nie musiał by jechać do lekarza , bo sama bym mu o wszystkim mówiła.Proponowałam mu terapię małżeńską. Nic do niego nie dociera, żadne argumenty.Uparcie stoi przy swoim.
Później jeszcze rozmawiał z gin.żądał by wpuszczono go na salę porodową, by mógł o wszystkim decydować.
I tu uwaga pytał lekarza :" Jak się czuje płód?"
9 miesiąc ciąży, ojciec wyraża się o swoim dziecku płód? Nawet gin. nie związany w żaden sposób emocjonalnie wypowiada się o dziecku a nie o płodzie. A ojciec?
Dla świętego spokoju troskliwy tatuś dostał odpowiedź, że "płód się czuje dobrze".